top of page

Niezaspokojone potrzeby rodziców

  • Małgorzata Pająk
  • 5 sie
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 17 sie


rodzina w kryzysie

 Kiedy w domu pojawia się niemowlę, a tak naprawdę to już na kilka miesięcy wcześniej, wiele czytamy oraz słyszymy o jego potrzebach. Potrzeba bliskości, snu, rytuałów i inne. Na początku malec jest bezdyskusyjnym centrum naszego świata, a dla nas priorytetem staje się zaspokajanie jego potrzeb. Jednak po kilku miesiącach, nie wiadomo skąd, pojawia się frustracja. Stajemy się nerwowi, nie możemy znaleźć dla siebie miejsca, nasz poziom samozadowolenia ulega obniżeniu. Czasami pojawia się także wrażenie, jakby coś zamieszkującego nasz organizm chciało się z niego wyrwać, zaczyna się szarpać jak pies na uwięzi. To nasz wewnętrzny świat wysyła informację, że jest zaniedbywany. Bardzo prawdopodobne, że w wyniku poświęcenia całej uwagi nowemu członkowi rodziny spychaliśmy na plan dalszy nasze osobiste potrzeby. Być może nie odnaleźliśmy się jeszcze w nowej sytuacji i nie umiemy pogodzić wszystkich ról jakie sami zdecydowaliśmy się pełnić, a może częściowo zostały nam one narzucone. Matka, żona, kochanka, ojciec, mąż, pracownik, syn. Sprawne działanie na tych wszystkich płaszczyznach nie jest proste. Wymaga współpracy i zrozumienia ze strony obydwojga partnerów. Wraz z pojawieniem się dziecka doszły nam nowe obowiązki, jednak wiele aktywności jakie wykonywaliśmy wcześniej jest nam nadal potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania.

W literaturze spotykamy wiele teorii mówiących o warunkach jakie muszą zostać spełnione, aby człowiek mógł dobrze, czyli spokojnie i szczęśliwie się rozwijać. Nasz rozwój trwa całe życie, a kierunek w którym zmierza w jest determinowany w znacznym stopniu przez niezaspokojone potrzeby. Bardzo czytelnie hierarchię potrzeb przedstawił amerykański psycholog Abraham Maslow. Ludzkie potrzeby ułożył w formie piramidy. U jej podstawy leżą potrzeby fizjologiczne, między innymi jedzenie, picie, prokreacja, odpoczynek. Następna w kolejności jest potrzeba bezpieczeństwa, zapewniana przez bliskość i czułą opiekę ważnych osób, ale także tak zwany własny kąt, który można nazwać domem. Dalej potrzeba miłości i przynależności w tym akceptacji przez grupę, znaczącą dla nas osobę. Niemal na szczycie piramidy Maslow umieścił potrzeby wyższe takie jak szacunek i uznanie, które możemy przełożyć na uczucie satysfakcji z odniesionego sukcesu, np. zawodowego. Na  szczycie hierarchii znajduje się potrzeba samorealizacji, rozwijania swoich zainteresowań, talentów. Zgodnie z teorią potrzeb, żadna kolejna nie będzie zaspokojona jeśli w poniższej pojawią się luki.

Jeżeli nie potrafimy poprawnie określić własnych potrzeb lub boimy się je nazwać, wówczas często używamy różnego rodzaju „protez”, które po dłuższym okresie funkcjonowania przestają spełniać nadane im funkcje. Przykładami takich protez są alkohol, świat gier, relacje rozwijane w wirtualnym świecie lub dostarczanie sobie namiastek zamiast faktycznego zaspokojenia istniejącej potrzeby. Jeżeli przed narodzinami dziecka spędzaliśmy czas aktywnie, w gronie znajomych, a teraz pozwalamy sobie jedynie na głośniejsze posłuchanie muzyki, to nie należy liczyć na pozytywne rozwiązanie narastającego konfliktu wewnętrznego. Jesper Juul, duński terapeuta rodzinny i pedagog o światowej renomie, twierdził, że bycie w centrum czyjegoś zainteresowania jest dosyć nieszczęśliwą pozycją. Osoby, które tam się znajdą są samotne, nie mogą osiągnąć szczęścia i zadowolenia. Jest to powód, dla którego dziecko nie powinno się w nim znajdować dłużej niż przez kilkanaście pierwszych miesięcy po urodzeniu. Dzieci domagają się poświęcania im tak dużej ilości uwagi, jak dużą zdecydujemy się im dać (pomijam tutaj zaniedbanie dziecka, chociaż i w tym przypadku młody człowiek zaadaptuje się do patologicznej sytuacji, w której przyszło mu żyć). Nie oznacza to jednak, że faktycznie potrzebują Ciebie non stop. Wróć na chwilę pamięcią do sytuacji, w której odpowiedziałeś negatywnie na prośbę dziecka o kolejną wspólną godzinę gry w memory. Po kilku minutach kręcenia nosem okazało się zapewne, że malec zorganizował sobie samodzielną zabawę. Aby relacje w rodzinie rozwijały się zdrowo dziecko powinno zostać z nią zintegrowane jako jeden z jej członków. Zarówno matka jak i ojciec mają prawo, a nawet obowiązek troszczyć się o swój komfort psychiczny.

Kiedy w związku jedna ze stron jest sfrustrowana bardzo szybko jej emocje przenoszą się na pozostałych domowników. Zdarza się, że dochodzi do uzewnętrznienia wzajemnych pretensji w formie kłótni. Kiedy się jednak wgłębimy w jej genezę, we własne oczekiwania i potrzeby okaże się, że to właśnie niezaspokojenie tych ostatnich jest ogniwem zapalnym.

Często milczymy o swoich potrzebach, bo tkwimy w przekonaniu, że są one złe, społecznie nie do zaakceptowania. Tymczasem nie ma w tym nic niewłaściwego, że potrzebujemy wyjścia z zacisza domowego do kina, na koncert. Czas spędzony z koleżankami, czy kolegami dodaje nam nowej energii. Poza tym relacje z innymi ludźmi też musimy pielęgnować, aby ich nie utracić, zwłaszcza jeżeli są to dla nas ważne osoby. Może też chodzić o bardziej prozaiczne rzeczy, takie jak niemożność wygospodarowania czasu na depilację nóg, czy brak warunków do obejrzenia meczu na żywo w telewizji.

Kluczem do upuszczenia negatywnej energii nagromadzonej w worku frustracji jest szczera rozmowa z partnerem. Nim jednak otworzymy ustalmy o co nam naprawdę chodzi, aby nie wynikła z tego kolejna, nic nie wnosząca sprzeczka. Czego potrzebuję, kiedy wytykam jej, że zostawia brudne naczynia w zlewie? Może tak naprawdę złoszczę się o to, że nie poświęca mi tyle czasu ile potrzebuję, ale łatwiej jest się pokłócić o naczynia? Kiedy wiemy o co nam chodzi możemy podjąć rozmowę i wypracować wspólnie zasady, które umożliwią nam zaspokojenie zaniedbanych potrzeb.

Niestety rzeczywistość pokazuje, że nie wszystko jest osiągalne. Będąc na etapie zakochania zgadzamy się na różne pomysły naszego partnera bo chcemy być z nim. Czasami nasze potrzeby znikają z pola widzenia. Kiedy faza „zlania się” w jedno z partnerem mija, a wspólne życie przybiera pewien rytm, przychodzi czas na odzyskanie autonomii. Może się okazać, że potrzebujemy odmiennych wzmocnień i nie dostrzegamy możliwości pogodzenia naszych potrzeb. Nie potrafiąc inaczej obieramy strategię wypierania, rezygnujemy z nich. Uciekamy w pracę zawodową, całą swoją uwagę skupiamy na dziecku. Tylko, że to nie zadziała. Od siebie samego nie ma ucieczki. Aby związek się rozwijał musimy w takiej sytuacji na nowo zdefiniować siebie. Zrozumieć, uznać i respektować nasze odmienności i potrzeby. Bez oceniania jednak z przestrzeganiem zasad zdrowego rozsądku. Co też może być kwestią dyskusyjną. Podstawą jest samoświadomość partnerów, szczerość i rozmowa. Może się okazać, że jedno z nas będzie chodziło na koncerty, a drugie spędzało czas wędkując. Podjęcie takich decyzji jest oznaką rozwoju i wzbogaca związek. Szczęśliwy i spełniony rodzic, bawiąc się z dzieckiem potrafi poświęcić 100% swojej uwagi maluchowi. Trzy godziny spędzone w ten sposób są o wiele bardziej wartościowe, niż dziesięć godzin w czasie, których staramy się wyrywać dla siebie sekundy na myślenie o rzeczach, których nam brakuje.

 Dziecko będzie się dobrze rozwijać i będzie szczęśliwe wówczas, kiedy stworzymy mu ku temu grunt. Zadbamy o nie, o siebie i o relacje z partnerem.

 

Komentarze


© 2023 by Name of Site. Proudly created with Wix.com

bottom of page